Posłanie dla mnie samej

Dzisiaj wpadłam niechcący na wiersz kompletnie mi nieznany, „Posłanie dla Nadwrażliwych” Kazimierza Dąbrowskiego. Przypomniało mi się wiele rzeczy.

Przypomniało mi się, że kochałam czytać wiersze i robiłam to dla przyjemności. W ogóle kochałam czytać i do tej pasji wracam intensywnie w tym roku (na szczęście).

Przypomniało mi się, że kochałam pisać i robiłam to non stop, wszędzie i pod każdym pretekstem.

Później zastanowiłam się trochę – wyzułam się z potrzeb tworzenia i przyjmowania sztuki. Głównie tej pisanej, bo zawsze to ona mnie najbardziej interesowała. Z czegoś, co mogło być (a może jest nadal) moją największą mocą, zrobiłam sobie niemoc, nieużytek, odpad, bo… Bo trzeba „dorosnąć”. Bo teraz już studia. A później poszło jak lawina i jeśli ktoś, tak jak ja, nie ma ugruntowanej, niezawisłej, nienaruszalnej wiary w siebie, ten z łatwością odpuści to, co dla niego ważne. I da się pochłonąć temu nurtowi codzienności, zmęczenia…, a potem jest moment ocknięcia, zachwytu innymi, lekkiej zazdrości i tej natrętnej myśli: „a czemu ja tak nie mogę…?”. Możesz. Tylko sobie kiedyś zabroniłaś.

Ta historia jest dużo dłuższa i pisana latami – nie mam ochoty się w nią wdrażać, bo jestem na kompletnie innym etapie. Czasami jednak jak gwoździe siedzą mi w głowie słowa niektórych ludzi z czasów, gdy byłam nastolatką: „ty to jesteś taka oaza spokoju” (w niekoniecznie pozytywnym aspekcie), „oo, cicha woda!”, itp. Machina ruszyła, bo moja inność zaczęła uwierać mnie samą. A mogła być moją największą siłą.

Ktoś kojarzy Gilmore Girls i postać Rory? No właśnie. Co prawda finalnie nie powiedziałabym, że „wygrała życie”, ale etap jej nastoletniego życia bardzo ze mną rezonuje. Tyle że ona miała dość oleju w głowie, by nie wyrzucać swoich miłostek do śmietnika. (I nie poszła studiować chińskiego, bo po tym jest praca).

Chaotycznie i bardzo osobiście, bo od tygodni (a może i miesięcy? lat?) noszę się, by znowu zacząć. Nadszedł moment, którego zapalnikiem był właśnie wiersz, który wklejam poniżej. Nie mam czasu na poukładanie i redagowanie. Pasja zapłonęła – obym nie okazała się zbyt dorosła, by pozwolić jej zgasnąć pod stertą rachunków, zmęczenia, pośpiechu i innych codziennostek, z których własnoręcznie wyrzucam pierwiastek romantyczności. A wcale nie musi tak być przecież. Ale o tym innym razem.

Może muszę pójść egoistycznie – robię to dla siebie (pisanie).

Albo narcystycznie – jestem taka fajna, niech ta fajność trochę się odsłoni (hihi).

 

Bądźcie pozdrowieni NadwrażliwiZa waszą czułość w nieczułości świata za niepewność wśród jego pewnościZa to że odczuwacie innych tak jak siebie samych zarażając się każdym bólemZa lęk przed światem jego ślepą pewnością która nie ma dnaZa potrzebę oczyszczania rąk z niewidzialnego nawet brudu ziemiBądźcie pozdrowieni
Bądźcie pozdrowieni NadwrażliwiZa wasz lęk przed absurdem istnieniaI delikatność nie mówienia innym tego co w nich widzicieZa niezaradność w rzeczach zwykłych i umiejętność obcowania z niezwykłościąZa realizm transcendentalny i brak realizmu życiowegoZa nieprzystosowanie do tego co jest a przystosowanie do tego co być powinnoZa to co nieskończone nieznane niewypowiedzianeUkryte w was
Bądźcie pozdrowieni NadwrażliwiZa waszą twórczość i ekstazęZa wasze zachłanne przyjaźnie miłość i lękŻe miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed wami
Bądźcie pozdrowieniZa wasze uzdolnienia nigdy nie wykorzystane (niedocenianie waszej wielkości nie pozwoliPoznać wielkości tych co przyjdą po was)Za to że chcą was zmieniać zamiast naśladowaćŻe jesteście leczeni zamiast leczyć światZa waszą boską moc niszczoną przez zwierzęcą siłęZa niezwykłość i samotność waszych drógBądźcie pozdrowieni Nadwrażliwi

 

You Might Also Like

Leave a Reply